Pełne emocji i dramaturgii widowisko stworzyli szczypiorniści Sandry SPA Pogoni tym razem zakończone happy endem. Mimo wielu kontuzji i przeciwności losu szczecinianie pokonali 25 – 23, ale sam wynik nie oddaje tego co działo się na parkiecie.
Przed spotkaniem wiele się mówiło o składach jednej, jak i drugiej drużyny. Ostatecznie w zespołach wpisanych do protokołu było po 12 zawodników, jednak w drużynie gospodarzy Michal Bruna usiadł na ławce mimo dużej gorączki, a grający trener Mariusz Jurasik praktycznie nie powinien pojawić się na boisku.
- Kapitalna walka całego zespołu zaowocowała 3 punktami – mówił po meczu na gorąco Tomasz Grzegorek, który z konieczności musiał zagrać na prawym skrzydle – mimo wielkich przeciwności jakie mieliśmy w tym meczu choroba Brunka, na dodatek czerwona kartka Kiryła spowodowała, że musieliśmy walczyć na 3 rozgrywających, ale udało się brawo dla całego zespołu.
Początek spotkania to wyrównana walka z jednej i drugiej strony. Mimo, że podopieczni Roberta Lisa prowadzili 0 – 2, to dzięki dwóm bramkom Kiryła Kniazeua i Bartosza Konitza prowadzili gospodarze 3 -2. W 21 minucie szczecinie wygrywali jeszcze 11 – 8 i mieli wiele szans na podwyższenie wyniku, ale dzięki fenomenalnych interwencjom w bramce Mikołaja Krekory nie zdołali odskoczyć na więcej. Od 21 minuty szczecinianie raz po raz łapali dwuminutowe wykluczenia, dość powiedzieć, że w całym meczu nazbierali ich aż 11, dzięki czemu KPR dosyć szybko doprowadził do wyrównania i do przerwy wynik był remisowy. Równo z końcową syreną za niesportowe zachowanie dwuminutową karę dostał także Edin Tatar.
Drugiej części spotkania nie będzie wspominał dobrze Kiryl Kniazeu, który już w 35 minucie otrzymał 3 dwuminutowe wykluczenie, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Kolejne osłabienie szczecinian spowodowało, że na boisku pojawił się chory Michal Bruna i nie w pełni sił Mariusz Jurasik. W 43 minucie szczecinianie kolejny raz grając w czwórkę przegrywali już 17 – 19, ale grając w pełnym składzie dzięki fantastyczną akcjom Bartosza Konitza i takiej samej postawie w bramce Edina Tatara zdobyli 4 bramki z rzędu i prowadzili 21 – 19. Jak się później okazało nie oddali już go do końca spotkania, aczkolwiek lekko nie było. W końcówce meczu oprócz zawodników mylili się także sędziowie, których decyzję doprowadzały do szału obu trenerów oraz zgromadzoną publiczność. Przy stanie 24 – 23 i przewadze jednego zawodnika na 20 sekund przed końcem piłkę mieli goście, jednak rzut z drugiej linii obronił Edin Tatar po czym na boisku wywiązała się bójka, czerwoną kartkę otrzymał Antonio Pribanic, a wynik z rzutu karnego ustalił Michal Bruna.
- Nie jestem bohaterem meczu, dzisiaj był nim cały zespół – mówi bramkarz Edin Tatar.
Faktycznie wielkie brawa należą się wszystkim szczypiornistom za postawę i wielkie serce pozostawione na boisku. W niedziele, 19 lutego, o godzinie 11:30 obydwie drużyny zmierzą się w Pucharze Polski, a na zwycięzcę pojedynku czekać będzie VIVE Tauron Kielce.