Przy komplecie publiczności rozegrali swoje spotkanie szczypiorniści Gaz-System Pogoni i Orlen Wisły. Niewątpliwymi bohaterami byli obaj bramkarze. Na MVP meczu zasłużył Tomislav Stojković.
Przez pierwsze trzy minuty żadnemu zawodnikowi nie udało się wpisać na listę strzelców. Najbliżej tego był Wojciech Zydroń, ale przy jego rzucie z linii 7 metrów piłka wyśliznęła się z jego dłoni. Wynik spotkania otworzył dopiero w 4. minucie Nikola Eklemović. Rezultat remisowy 2:2 utrzymał się tylko do 8. minuty tych zawodów. Wówczas z bardzo dobrej strony pokazali się obaj skrzydłowi płocczan Adam Wiśniewski oraz Christian Spanne. Dorzucili po dwa gole wyprowadzając swoją drużynę na czterobramkowe prowadzenie 6:2.
Wydawało się, że wicemistrzowie Polski od tego momentu złapią swój rytm grania i pójdą za ciosem. Spotkali się jednak ze zdecydowanym oporem gospodarzy, którzy zmienili swoją obronę z 6-0 na 3-2-1, co dla Nafciarzy było trochę zaskakujące. Efektem tego było zniwelowanie strat do jednego trafienia (w 16. minucie było 5:6, a w 20. 8:9). - To był nasz element zaskoczenia, bo tak w Szczecinie jeszcze nie graliśmy. Sądzę, że tą obroną napsujemy krwi jeszcze niejednej drużynie. Niemniej jednak musimy ją jeszcze dopracować. Największe błędy zdarzają się w komunikacji. Jeżeli wejdzie element automatyki to jest to klucz do sukcesu - ocenił skrzydłowy Gaz-System Pogoni, Zydroń.
Na 4 minuty przed przerwą ponownie przewagę uzyskali podopieczni Larsa Walthera. Gazownicy mogą żałować samej koncówki, bo przy lepszej skuteczności pod bramką Marina Sego mogli zejść do szatni tylko z jedną bramką mniej. Z linii 7 metrów pomylił się w dodatku Michal Bruna i ta strata urosła do 3 goli.
Drugie 30 minut po karze dla Adama Wiśniewskiego z przewagą jednego szczypiornisty rozpoczęli szczecinianie, ale tę przewagę przegrali 0:1. - W pierwszej połowie rzeczywiście taką przewagę przegraliśmy, podobnie było na początku drugiej. Myślę, że było to grane w złym tempie i za wąsko. Każdy taki mecz weryfikuje nasze mankamenty. Myślę, że wyciągniemy z niego wnioski - powiedział szkoleniowiec Pogoni, Rafał Biały. To właśnie słaby początek drugiej części tych zawodów zdecydował o tym, że ten wynik został dość szybko rozstrzygnięty. W 35. minucie po dobrze wykonanym rzucie karnym przez Petara Nenadicia na tablicy świetlnej było już 12:18.
Nadzieja na odmianę losów tego meczu była jeszcze w rękach i nogach Tomislava Stojkovicia. Bramkarz gospodarzy wyczyniał cuda, raz po raz ratując kolegów przed stratą kolejnego gola. Dzięki niemu w 42. minucie było już tylko 21:18 dla ekipy przyjezdnej. - No właśnie. Jego postawa w bramce dała nam odpowiedź na pytanie jaka jest ta piłka ręczna - skomentował zawodnika drugi trener Wisły, Krzysztof Kisiel.
Tak świetnie jak wspomniany Stojković spisał się również Marcin Wichary. Popularny "Wichura" zanotował przysłowiowe wejście smoka, dzięki któremu definitywnie rozstrzygnęły się losy tego spotkania. W końcówce miejscowym udało się zmniejszyć rozmiary porażki do 6 bramek. Na kilka sekund przed końcową syreną wynik ustalił Michal Bruna.
Gaz-System Pogoń Szczecin - Orlen Wisła Płock 24:30 (12:15)
Gaz-System: Andreev, Stojković - Kwiatkowski, Bruna 6 (3/4), Wardziński, Gierak 1, Krupa 2, Jedziniak 1, Marković 4, Konitz 2, Zaremba 3, Zydroń 5 (1/2), Masiak, Walczak.
Kary: 10 minut (Kwiatkowski, Bruna, Jedziniak, Zaremba, Zydroń - po 2 minuty)
Karne: 4/6
Orlen Wisła: Sego, Wichary - Eklemović 1, Spanne 3 (2/2), Wiśniewski 3, Kubisztal 2, Kavas 1, Ghionea 2 (1/2), Twardo 2, Toromanović 4, Syprzak 1, Paczkowski 1, Nenadić 8 (4/5), Nikcević 2 (1/1).
www.sportowefakty.pl Krzysztof Kempski